Śmiech
Komentarze: 0
Promienie zorzy dogasają. Noc gwiaździsta szmerem drzew sennych, mrokiem i ciszą otula biały dworek.
W pokoju Izy, panna Ludwisia zakłopotana i uroczysta, skubiąc paluszki, snuje nić zwierzeń.
— Przyznam się pani... ale tylko pani! to wielki sekret.
Iza spogląda na nią z pobłażliwym uśmiechem. Panna Ludwisia ogląda się twożnie, trzymając palec na ustach.
— Chciałabym... nie śmiem... powiem ja pani wszystko! taką mam do pani ufność, chociaż znam panią zaledwie od roku... Ale to tajemnica!
Dodaj komentarz